Przepełnieni głębokim smutkiem, z żalem zawiadamiamy, że dnia 16 listopada 2016 r. odszedł na Wieczną Wartę nasz serdeczny Przyjaciel
Śp. Stanisław SZPUNAR
więzień niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych: Auschwitz nr 133, Bergen-Belsen i Mittelbau-Dora; ostatni z grupy 40 rzeszowian deportowanych w pierwszym transporcie więźniów z Tarnowa do Auschwitz 14 czerwca 1940 r.
Śp. Staszek był przedwojennym harcerzem, synem legionisty, jednym z pierwszych młodocianych konspiratorów, którzy w myśl harcerskiego hymnu: „wszystko, co nasze, Polsce oddamy” służył w szeregach Polskiego Państwa Podziemnego. Za tę służbę w imię wolności został aresztowany 1 maja 1940 r. przez gestapo, a następnie zesłany w pierwszym transporcie do niemieckiego obozu Auschwitz, gdzie otrzymał numer 133.
Przez długie lata świadczył o piekle obozu. Edukował młodzież, dzielił się tragicznymi wspomnieniami, pracował społecznie w Towarzystwie Opieki nad Oświęcimiem. Jako świadek obozowego apelu, w czasie którego o. Maksymilian Kolbe ofiarował swoje życie za Franciszka Gajowniczka, opowiadał o świętości św. franciszkanina. Był wielkim wsparciem dla kolegów – byłych kacetowców, ostoją naszego środowiska, wyjątkowym świadkiem historii, którą bezpośrednio i po przyjacielsku dzielił się z młodszym pokoleniem.
Odszedł po trudach niesłychanie ciężkiego życia, ponadludzkiego cierpienia, którego doświadczył w obozach. Jego śmierć jest końcem pewnej historii Rzeszowa – historii rzeszowskich więźniów pierwszego transportu do Auschwitz, ale zarazem początkiem realizacji zobowiązań, które podjęliśmy wobec Ciebie, Drogi Staszku, wobec pamięci o Tobie i wszystkich ofiarach niemieckich obozów!
Spoczywaj w Pokoju!
Aleksander Szymański
Prezes Polskiego Związku b. Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych w Rzeszowie
Nie zdążyłam … Nie zdążyłam się z Nim jeszcze spotkać, choć od 1 listopada obracałam się wokół lirycznych słów spieszmy się … Nie przypuszczałam wtedy, że odejdzie Ten, któremu obiecałam, że się jeszcze spotkamy, że Go odwiedzę w małym pokoiku na pierwszym piętrze Domu Kombatanta w Słocinie, gdzie przebywał przez kilka ostatnich miesięcy. Tak więc nasze spotkanie w październiku było naszym ostatnim. Teraz to wiem i próbuję ratować w pamięci każde zdanie, myśli i gesty, którymi obdarowaliśmy siebie tego dnia. Był słaby, zmęczony chorobą, unieruchomiony przez złamaną rękę. Wielu w takim stanie odmówiłoby spotkania, zamknęło w czterech ścianach i czekało na lepsze czasy, ale nie On… Miał cel, który nadawał sens Jego naznaczonemu cierpieniem życiu. Może się nie pomylę, jeżeli górnolotnie nazwę to dawaniem świadectwa. Tym, jak się okazało, ostatnim spotkaniem też kierowała ta idea. Kręciliśmy materiał filmowy do powstającego filmu fabularno dokumentalnego o św. o. Maksymilianie Kolbe. On, były więzień nr 133 KL Auschwitz, półleżąc cichym głosem opowiadał o tym jak więzień 16610 został świętym. Serdeczny reżyser w franciszkańskim habicie nagrał ponad dwugodzinny materiał, będący najmocniejszym przesłaniem gasnącego już człowieka. Pamiętam ostatnie pytanie, zadane w tym wywiadzie. Co Pan myśli o tym, jak się mówi o polskich obozach koncentracyjnych? Po dwóch godzinach wypytywania o życiorys, wspomnienia obozowe i św. o. Maksymiliana, Staszek był już bardzo zmęczony, nie bardzo rozumiał? Zapytałam: Panie Staszku, w czyich obozach był Pan więziony? Zdziwił się, że o to pytam, wzrok Jego mówił: przecież wiesz… Ale, za chwilę, mocnym głosem powiedział, patrząc w oko kamery: „Byłem więźniem niemieckich obozów koncentracyjnych!”
Kiedy spotkałam Pana Stanisława Szpunara, miałam 28 lat, On 89. Był 14 czerwca 2012 r., jechaliśmy w bardzo mokry dzień do Oświęcimia, na obchody Narodowego Dnia Pamięci Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych. „Cześć, jestem Staszek”. Przedstawiając się, zaproponował, abym zwracała się do Niego po imieniu. Bardzo mnie to krępowało, ale Jego bezpośredniość i niebywale przyjacielski stosunek do świata pozwalał złamać wszelkie konwenanse. Wtedy, w Oświęcimiu, postanowiliśmy, że będziemy organizować w Rzeszowie takie same obchody, ku pamięci pierwszego transportu więźniów do Auschwitz. Bywał na nich niemalże co roku, w kościele Św. Krzyża, wśród młodzieży Zespołu Szkół Kształcenia Ustawicznego i Zespołu Szkół Muzycznych, wśród tych, którzy chcieli Go słuchać.
Jeszcze latem spotkaliśmy się na serdecznej rozmowie u dyrektora generalnego PGE Dystrybucja S.A., by wysłuchać Jego wspomnień i poznać historię Człowieka, który jako nr 133 przeżył prawie 6 lat w niemieckich obozach koncentracyjnych. Pisząc to, zastanawiam się czy to, że Go spotkałam to przypadek, szczęście, czy zobowiązanie? A może wszystko razem w jakiejś przedziwnej historii splotów ludzkiego życia…