Kacetowcy

STRONA RZESZOWSKIEGO KOŁA REJONOWEGO POLSKIEGO ZWIĄZKU BYŁYCH WIĘŹNIÓW POLITYCZNYCH HITLEROWSKICH WIĘZIEŃ I OBOZÓW KONCENTRACYJNYCH

Aleksander Szymański (12.12.1927-27.12.2017)

Aleksander Szymański jako student Akademii Ekonomicznej w Krakowie, 23.04.1948 r. Zbiory prywatne Małgorzaty Szymańskiej

Przez całe długie życie, przez lata pracy społecznej, przez ciężkie doświadczenia w walce o wolność i jeszcze gorsze przeżycia w niemieckich obozach koncentracyjnych dawał świadectwo pamięci – o Ojczyźnie, o poległych przyjaciołach, o zamordowanych ofiarach nazistowskiego totalitaryzmu, o młodzieży, w którą wierzył, której zaufał i powierzył troskę, by owa pamięć przetrwała! 

Mija rok od odejścia Pana mjr. Aleksandra Szymańskiego, bo żołnierz, którym był, nie umiera, tylko pełni wciąż Wieczną Wartę. Dziś czas wspomnieć o Nim i dać świadectwo Jego pamięci… 

Trudno znaleźć w Rzeszowie człowieka, który nie zapamiętałby smukłej, wyprostowanej, godnej przedwojennej elegancji postawy tego przemyślanina, której towarzyszył nieodzowny uśmiech, niebywały takt i niespotykana erudycja zabarwiona nutką lwowskiego dowcipu. Jego nazwisko zapadło w pamięć pokoleń a działalność społeczno-kombatancka na zawsze zapisała się złotymi zgłoskami w historii Rzeszowa, województwa podkarpackiego, diecezji, wojska, harcerstwa, „Strzelca”, szkół i uczelni. Był prawdziwym świadkiem najstraszniejszej historii, ostatnim z żyjących w Rzeszowie więźniem Auschwitz-Birkenau i Mauthausen-Gusen, uosobieniem żołnierskiej służby i mądrym nauczycielem młodzieży, której jak nikt inny potrafił wpajać szacunek i tolerancję dla każdego oraz zdrowy, szlachetny patriotyzm – jak stwierdził na wstępie mszy św. pogrzebowej Jego Przyjaciel – Ks. bp Kazimierz Górny. 

Życie Pana Majora to dziewięćdziesiąt lat polskiej historii, od 12 grudnia 1927 roku do 27 grudnia 2017 roku. To historia, która rozpoczęła się w ukochanym przez Niego Przemyślu, do którego wędrował myślami nawet ostatnich miesiącach życia, którego wojenną i wojskową historię znał niemalże na pamięć, zaskakując wiedzą zawodowych żołnierzy w czasie licznych dyskusji i spotkań. Wywodził się wszak z patriotycznej rodziny podoficera przemyskiego garnizonu, Stanisława Szymańskiego, uczestnika wojny polsko-bolszewickiej i komendanta jednostki wojskowej w Małogoszczy na Kielecczyźnie, gdzie młody Aleksander spędził dzieciństwo. Od najmłodszych lat marzył, by pójść w ślady ojca. Nim jednak przyszło Mu zostać żołnierzem, służbę rozpoczął w drużynie harcerskiej będącej pod opieką 5. Pułku Strzelców Podhalańskich. Stąd też pewnie wzięła się wielka sympatia do Podhalańczyków, którą nosił w sercu aż do ostatnich chwil życia. 

W 1939 r., kiedy rodzinny Przemyśl podzielili między siebie Trzecia Rzesza i ZSRR, pozostawiając rodzinę Szymańskich po wschodniej stronie rozbiorowej granicy, wyuczone i głęboko zakorzenione w sercu nastoletniego druha słowa harcerskiego hymnu: wszystko, co nasze Polsce oddamy… wcieliły się w życie i realne przygotowanie do walki, którą faktycznie rozpoczął trzy lata później. Wtedy postanowił oddać ojczyźnie swoją młodość, bezpieczeństwo przy rodzicach, pewniejszy los zwyczajnego ucznia. Wiosną 1942 r. został zaprzysiężony do Armii Krajowej w Obwodzie Przemyskim, krypt. „Polana” jako członek młodzieżowego Oddziału Dyspozycyjnego „DW” Lipowica z zadaniem kolportowania podziemnej prasy na odcinku od Przemyśla przez Leżajsk po Rzeszów oraz przydziałem do działań propagandy ulicznej w zakresie ich ubezpieczenia czy wykonania, bo trzeba przyznać, że talent do rysowania, nie tylko powieszonych swastyk, drzemał w Nim do sędziwej starości.

Po półtorarocznej aktywnej służbie w niepodległościowym podziemiu niespełna piętnastoletni Aleksander został aresztowany przez gestapo 20 września 1943 r. w wyniku dekonspiracji akowskich struktur, jaka ogarnęła wtedy cały Przemyśl. Nie pomogły błagania matki i starania bpa Franciszka Bardy, który znał młodego Szymańskiego z Jego ministranckiej posługi jaką pełnił w katedrze, przy której się wychowywał, mieszkając na pl. Katedralnym. Nic nie zdołało wyrwać młodego chłopca z rąk niemieckich oprawców, nieszczędzących batów i ciosów w więzieniu w Przemyślu i Tarnowie, by wybić z Jego duszy miłość do Polski i walkę o jej niepodległość. Transportem z Tarnowa do Auschwitz rozpoczął się dlań najgorszy rozdział w Jego życiu. Na spotkaniu z młodzieżą w kościele Św. Krzyża w Rzeszowie przedstawił go wówczas tak: Ja, haftling (więzień – przyp. red.)  numer 153 401, musiałem skłaniać głowę przed największymi niemieckimi zbrodniarzami. Co dzień wczesnym rankiem maszerowałem wraz ze swoim komando do ciężkiej, ponadludzkiej pracy, najpierw w żwirowni przy Auschwitz, gdzie jesienią 1943 r., brodząc w Sole wydobywaliśmy żwir, później w kamieniołomach w Gusen, tocząc na lory ogromne głazy, najdłużej pracowałem dla Messerschmitta, niemieckiej fabryki samolotów, bombardujących wojenną Europę. Pracowałem w ponadludzkim wysiłku dla nadludzi – niemieckich panów życia i śmierci – za łyk wodnistej zupy z brukwi, którą Niemcy zwykli karmić świnie, za gliniasty chleb (nijak nie podobny do dzisiejszego najgorszego gatunku) i za… życie, tak za życie… upodlone i sponiewierane przez nienawiść, wzgardę i upokorzenie, ale w nadziei, że doczekam innego. 

Wyzwolenie z piekła na ziemi, 5 maja 1945 r., choć otwarło drogę do ukochanej Polski i rodzinnego Przemyśla nigdy nie zamknęło tego rozdziału, nigdy nie zabliźniło otwartej rany po obozowej gehennie. Leczył ją jednak niespotykaną pogodą ducha i pracą dla pamięci o tych, którzy nie wrócili, na zawsze spopieleni w niemieckich miejscach kaźni. Z oddaniem pracował w Towarzystwie Opieki nad Oświęcimiem i jako mąż zaufania niemieckiego katolickiego stowarzyszenia świadczącego pomoc socjalną ocalałym byłym więźniom. Lata służby i codziennego trudu pozostawił także w Zarządzie Okręgu Podkarpackiego Światowego Związku Żołnierzy AK, któremu prezesował przez 22 lata, dbając przede wszystkim, by pamięć o historii Armii Krajowej przetrwała w sercach młodzieży. Jej powierzył Sztandar Koła nr 1 ŚZŻAK w przekonaniu, że oddaje go w najgodniejsze ręce, które dzierżyć go będą z miłością, dumą i prawdziwym uszanowaniem. A młodzież, przede wszystkim strzelecka, potrafiła odwzajemnić to zaufanie, towarzysząc Panu Prezesowi w ostatnich dniach Jego życia, pochylając ów Sztandar nad Jego trumną i przyjmując mjra Aleksandra Szymańskiego, „Koraba” za swego Patrona i wzór do naśladowania. 

Nam wszystkim pozostawił przesłanie: Chcę Wam powiedzieć, mając w pamięci okrucieństwo Golgoty Zachodu […] ŻYCIE NASZE JEST DLA WAS PRZESTROGĄ, NIE LEGENDĄ!! To, co się stało w niemieckich obozach koncentracyjnych jest świadectwem największej wzgardy człowieka dla człowieka i największym dramatem dla ludzkości. Zastanówcie się jednak, czy nienawiść, nieposzanowanie życia innych, wzgarda dla słabości, nietolerancja wszelkiej odmienności, mniemanie o wyższości własnej racji  i nacji przeminęły wraz z obozami? Z tym pytaniem Was zostawiam…

Agnieszka Iwaszek

Aleksander Szymański jako student Akademii Ekonomicznej w Krakowie, 23.04.1948 r. Zbiory prywatne Małgorzaty Szymańskiej
Aleksander Szymański jako student Akademii Ekonomicznej w Krakowie, 23.04.1948 r. Zbiory prywatne Małgorzaty Szymańskiej
Aleksander Szymański jako student Akademii Ekonomicznej w Krakowie, zbiory prywatne Małgorzaty Szymańskiej
Aleksander Szymański jako student Akademii Ekonomicznej w Krakowie, zbiory prywatne Małgorzaty Szymańskiej
Zuch Aleksander Szymański w Małogoszczy ok. 1935 r., zbiory Małgorzaty Szymańskiej
Zuch Aleksander Szymański w Małogoszczy ok. 1935 r., zbiory Małgorzaty Szymańskiej
Powojenne i poobozowe lata czterdzieste, zbiory Małgorzaty Szymańskiej
Powojenne i poobozowe lata czterdzieste, zbiory Małgorzaty Szymańskiej
Jedna z wielu legitymacji z bogatej kolekcji A. Szymańskiego. Zbiory Małgorzaty Szymańskiej
Jedna z wielu legitymacji z bogatej kolekcji A. Szymańskiego. Zbiory Małgorzaty Szymańskiej
Jedna z wielu legitymacji z bogatej kolekcji A. Szymańskiego. Zbiory Małgorzaty Szymańskiej
Jedna z wielu legitymacji z bogatej kolekcji A. Szymańskiego. Zbiory Małgorzaty Szymańskiej